Dziennikarka, Felietonistka, Pisarka

Własny pokój

Własny pokój

Dzisiaj krótko po przebudzeniu dopadła mnie bardzo kobieca refleksja. Bez względu na to czy nasz związek jest magiczny czy też do zaczyna lekko gnić, uważam, że każdy powinien mieć prawo do własnej sypialni. Do swojego malutkiego pokoiku, w którym mógłby sobie spokojnie poczytać, ponudzić się, pochrapać, nakruszyć i urąbać w zależności od nastroju. Niekoniecznie codziennie. Taki pomysł podsunęła mi moja niemiecka koleżanka i myślę, że to niezwykle kusząca wizja. Ja wiem, że w większości domów i mieszkań jest to niewykonalne ze względu na ograniczony metraż (i ograniczone poglądy, które każą nam spać w małżeńskim łożu, choćby nie wiem co), ale gdybyśmy w przyszłości planowali kupić większe mieszkanie lub w końcu się wybudować, albo kiedy dzieci się wyprowadzą, może warto pomyśleć o dwóch niezależnych sypialniach? Pomyślmy – swoje własne kilka metrów kwadratowych, które możemy urządzić jak chcemy – nie od dziś wiadomo, że na świecie istnieje cała armia kobiet pragnących pokoiku w róże, kwiaty, motylki i aniołki, tylko ciężko nam się do tego przyznać. Czterdziestoletnia baba śpiąca pod kołdrą w bukieciki fiołków? Cuchnie infantylizmem i brzydkim dzieciństwem na odległość, więc na wszelki wypadek większość kobiet podąża za bezpiecznymi trendami, typu gładka pościel albo nudna kratka. Ale wyobraźmy sobie, że w tym pokoiku wolno nam absolutnie wszystko – przechowywać ulubione słodycze, durne książki, pamiątki z dzieciństwa, a nawet powiesić plakat z ulubionym aktorem i potajemnie całować go w papierowe usta. Albo cokolwiek innego, niestety również papierowego. Myślę, że takie odosobnione miejsce byłoby doskonałą ładowarką akumulatorów. Zaszycie się nawet na pół godzinki w ciągu dnia, a potem przespanie całą noc w poprzek łóżka bez obaw, że wyrżnie się małżonkowi stopą w gębę (w cudownie miękkich pluszowych skarpetach z jednorożcem), może dać tylko pozytywne efekty. Wstajesz wypoczęta, bez poczucia winy, że chrapiesz, albo że nienawidzisz chrapania obok (i choć jest to twój mąż, zatkałabyś mu nos tamponem), wyspana, pozytywnie naładowana i masz o wiele więcej sił, by rzucić się w codzienność jak Wanda w rzekę, gdy ją próbował dopaść zły Niemiec. Przedstawiłam moją wizję mężowi, ale spojrzał na mnie jakbym chciała wysłać jego matkę bez prowiantu i śpiwora na Mont Everest. Ale ja wiem, że dobrze myślę i wiem, że wiele kobiet myśli podobnie. Niestety większość z nas ląduje we wspólnej sypialni, w której już ktoś leży i chrapie, i jak tylko próbujemy włączyć światło, żeby poczytać, to słyszymy coś w rodzaju: wrrrrgrgrgrggggggrrrrr, co oznacza „ śpij już babo”. Więc śpimy.
Chcę swojego pokoiku. A Ty?

Ten post ma 2 komentarzy

  1. Będę tu zaglądać.
    Lubię Twoje trzeźwe spojrzenie na świat, kobiety, facetów, życie.
    Lubię Twoje poczucie humoru.
    Czy to była wazelina?

  2. Jestem jak najbardziej za . W mojej rodzinie kobiety od dziada pradziada osobne sypialnie jako tez i bawialnie mialy i zadnych trywialnych i nie licujacych z godnoscia pani domu klotni o chrapanie nie bylo
    Pozdrowienia, Nataszo z dalekiego Montrealu, Niemlodosc-nagroda Nobla, jestes lepsza od nudnej Alice Munrro

Dodaj komentarz

Close Menu
×
×

Koszyk